"Rozbierz mnie słowo w słowo, a zobaczysz ile noszę milczenia" - M. Brucki
Tutaj ja, moja myśl i mój światopogląd. Mój kąt, w końcu tylko mój, bo nie nasz. Jeśli w takim świecie da się być jeszcze 'sobą', to właśnie tutaj znalazłeś- mnie, w oryginale.
Zapraszam

sobota, 28 stycznia 2017

Cięty język, prawda i niezadowolenie.

Lubię Twój cięty język - powiedział ktoś, kiedyś, do mnie.
Miło mi się zrobiło,nie będę ukrywać.. w końcu ktoś nie mówi że jestem zbyt pyskata, mam niewyparzony język i zero wyczucia, a za to docenia moją szczerość.
Ale w zasadzie co to znaczy 'cięty język'? To że jest bezpośredni? Prawdziwy? Szczery? Mam rozumieć że to już coś nadzwyczajnego potrafić po prostu bez owijania w bawełnę powiedzieć co się myśli. Szczerość i prawda również stają się abstrakcją. A ludzie są zbyt tchórzliwi na bezpośredniość. Nic dziwnego. Każdy woli cudowny, wyimaginowany świat i siebie, bo prawda zbyt często bywa bolesna i nie taka jakiej oczekiwaliśmy.

Prawdy mnie nie uczono, prawdy mi nie pokazywano i nie mówiono, prawdy nie raz zabraniano mi mówić. Dziś doceniam ją bardziej, a kłamców prędko mieszam z błotem. Prawdy miałam za mało i dziś chce jej w największej możliwej dawce...całą. Żadną pół-prawdę czy gówno-prawdę...po prostu prawdę.

Choć by mnie mieli lać - nigdy nie zatajam swoich myśli, mówię co uważam i to właśnie jest szczerość. Nie udaje miłej, by złagodzić upadek po uderzeniu prawdy i to właśnie jest bezpośredniość.
Często to co myślę zostawiam dla siebie, bo wiem, że jeśli wygłoszę swe orędzie na dany temat niczego to nie zmieni i nikomu się nie przyda. Czasem trzeba wiedzieć czy warto strzępić języka. Jak to mówią "mowa jest srebrem, a milczenie złotem"- i wcale nie jest to kłamanie czy zatajanie prawdy. Tak, o tym należy również pamiętać. Ważna jest jedna rzecz -  nie ma pytań, nie ma odpowiedzi.
Ale jeśli ktoś sam prosi o szczerość, zazwyczaj nie mam z tym problemu, nie owijam w tzw. bawełnę i walę prosto z mostu. Tak żeby było szybko, ale dotarło.


Czasem nie rozumiem ludzi, którzy wręcz wymagają ode mnie szczerości, a gdy już jestem szczera nagle rzucają w moją stronę bluzgami i pretensjami co ja w ogóle za fanaberje opowiadam. Czasem mam wrażenie, że kiedy ktoś prosi mnie o moje zdanie, wcale nie chce usłyszeć prawdy, a coś czego oczekuje. Bo kiedy wyrażę zdanie sprzeczne z jego wersją odpowiedzi, nagle następuje wielka obraza i oburzenie.

Tak, tak. Prawda boli. Sama przekonuję się o tym nie raz. Sama często mam problem z zaakceptowaniem prawdy którą usłyszałam, ale zawsze biorę ją pod uwagę, bo jeśli ktoś już mi to powiedział, to znak, że ma to jakąś wartość.
Jeśli wyrażam swoje zdanie, o które mnie prosiłeś. Możesz się z nim nie zgadzać, możesz uważać że jest głupie, że to nie prawda. Ale nie obrażaj się o to, o co sam się prosiłeś. Nikt nie mówił, że prawda zawsze jest miła, gładka i zadowalająca...

Mówiąc komuś coś nie miłego wcale nie mam na celu obrażania, czy mieszania z błotem, czy 'pociśnięcia'.
Mówię, byś po prostu wiedział, jaka jest moja postawa, mógł wziąć to pod uwagę i zobaczyć sytuację z innej perspektywy, byś wiedział że ktoś ma inne zdanie. Być może byś mógł się poprawić i zmienić to co do tej pory robiłeś źle.

Ale być może to mi należy coś wytłumaczyć, żebym ja też mogła stawać się z dnia na dzień lepsza.
Nie bójmy mówić sobie prawdy. Doceniam każdego kto mówi mi co myśli, nawet jeśli kręcę przy tym nosem. Mogę się nawet obrazić, ale na pewno nie przestanę Cię cenić za szczerość. Tego samego wymagam od innych.
Narzekamy na fałszywy świat, a sami go tworzymy unikając szczerości.

Manifestująca,
Natalia








wtorek, 17 stycznia 2017

Jestem wolna.

Ogłoszenia parafialne - jestem wolna.
Spojnie, daj mi to wyjaśnić.
Nie byłam? Co prawda jeszcze nie zamknęli mnie w żadnym zakładzie karnym czy szpitalu psychiatrycznym, ale nie, nie byłam. Wolność możemy rozpatrywać na różne sposoby. Odebrać mogą nam ją inni, odebrać możemy ją sobie sami. Tak często chcemy o nią walczyć, a ta często stajemy się więźniami samych siebie. XXI wiek doskonale nam to ułatwia.
Wszystko co uzależnia jest dziś dostępne od ręki, a my zapomnieliśmy czym jest umiar. Bez umiaru - wszystko może stać się uzależnieniem
Tutaj jednak nie chce się rozwodzić nad alkoholem, papierosami czy narkotykami, a internetem.
Większość użytkowników internetu powie, że to najlepszy wynalazek ludzkości... może warto by się zastanowić czy aby na pewno?
Internet - czarna dziura zawierająca wszystko. To tutaj znajdziemy informacje, filmy i nagrania na każdy możliwy temat. Wydaję się super, wszystko w jednym miejscu, wystarczy połączyć się z wi-fi i wygooglować.
Internet - to dzięki niemu oduczyliśmy się myśleć samodzielnie, nie umiemy posługiwać się encyklopediami w formie książek, nie potrafimy nic zapamiętać, bo internet pamięta wszystko za nas. Nie wiemy czym jest seks, bo pornografia skutecznie skrzywiła nam jego obraz. Nie umiemy rozmawiać i nawiązywać kontaktów, bo wystarczy nam kliknąć "dodaj do znajomych" i "wyślij wiadomość", nie umiemy nic zrobić sami, bo internet rozwiążę i napisze wszystko za nas. 
Dalej tak fajnie ?

Ludzie spędzają w internecie większość swojego czasu, tam rozgrywa się całe nasze życie. Nikt nigdy się nie przyzna, że to uzależnienie, ale tu nie trzeba się przyznawać, a po prostu przyjrzeć. Wszyscy doskonale znamy ten paniczny strach, gdy nie czyjemu telefonu w kieszeni, to zdenerwowanie i złość, gdy nie działa nam internet, te irytacje gdy ktoś po upływie minuty dalej nam nie odpisał. Musimy spoglądać na telefon co 5 minut, żeby sprawdzić czy może coś nowego się w sieci nie podziało- to już taki nasz odruch, żeby po prostu popatrzeć. Gdy wyłączą nam internet nie mamy pojęcia jak funkcjonować. Nie umiemy odrobić zadania domowego czy nawet zrobić obiadu, ciągle spoglądamy w pusty telefon i czujemy jak gdyby świat obumarł. 
Wspaniały obraz tego jak bardzo zależni jesteśmy od internetu. Jak bardzo zniszczyliśmy swoją wolność.

Do czego zmierzam?
Niedawno zauważyłam, że coraz gorzej funkcjonuje bez internetu. Telefon z włączonym internetem musi być zawsze koło mnie, gdy tylko usłyszę dźwięk powiadomienia momentalnie muszę sprawdzić co to. Każdej czynności towarzyszy telefon, a zamiast wyjść z domu spotkać się z ludźmi, siedzę z nimi wszystkimi na czatach facebookowych. Szkoda mi samej siebie. 
Przykro mi, że ludzie stawiają internet ponad wszystko. Przykro mi, że mama, która zabraniała używać telefonu przy obiedzie, dziś śmieje się do szklanego ekranu jedząc. Przykro mi, kiedy mówię ludziom, że nie mamy kontaktu oni odpowiadają "jak to? przecież  codziennie piszemy."
Wiadomo, że trzeba korzystać z udogodnień współczesnej techniki, ale z głową, a my już dawno straciliśmy głowę dla facebooka, twittera, instagrama i filtra pieska na snapchacie. 

Zmierzam do tego, że nie usunęłam wszystkich mediów społecznościowych, bo coś mi 'padło na głowę' czy jeszcze lepiej - ktoś mnie prześladował. 
Uwolniłam się od tego, by znaleźć utraconą wolność. By sprawdzić samą siebie czy jestem w stanie żyć bez tego. 
Co mnie do tego skłoniło?
Po pierwsze - nazywam się człowiekiem wolnym i samodzielnym, oszukując przy tym samą siebie, ile razy mówiłam że zobaczę tylko jedno i nagle wpadałam w otchłań internetu na trzy godziny? Ile razy mówiłam, że teraz pójdę czytać czy się uczyć, ale nie byłam w stanie wylogować  się z facebooka? Ile razy mówiłam sobie, że tym razem zadanie zrobię sama, by się tego nauczyć po czym i tak szłam na łatwiznę i spisywałam cudzą robotę z internetu? Za dużo. Nie jestem w stanie wykonać żadnej pracy szybko i efektywnie, bo wiecznie przerywa mi i rozprasza pikający telefon. Straciłam umiejętność koncentracji, a każde zadanie, które mogłabym wykonać w 15 minut zajmuje mi dwie godziny. Tracę masę czasu w internecie, by później nie mieć z tego kompletnie nic.
Druga sprawa - ludzie. Ludzie dla których sieć jest jedynym sposobem kontaktu z innymi.
Jak wielka dopadała mnie irytacja ilekroć ktoś kto na szkolnym korytarzy nie jest w stanie powiedzieć zwykłego 'cześć' nagle prosi o notatki i zadania. Jak bardzo drażnili mnie Ci, którzy nigdy nie mieli czasu by się spotkać, ale oburzali się faktem, że im nie odpisuje. 
Może to ciekawość, kto będzie w stanie utrzymać naszą znajomość bez połączenia internetowego skłoniła mnie by z tego internetu zniknąć.
Ile razy można się spotkać ze stwierdzeniem, że ludzie bez facebooka nie istnieją..
Jestem ciekawa czy ktoś kto zobaczy na facebooku, że nie ma takiego użytkownika jak Natalia Chrapek, będzie chciał sprawdzić czy istnieje, czy zaufa zwykłemu portalowi społecznościowemu. 

Nie chce by ktokolwiek z was rezygnował z tego wszystkiego i nie używał internetu. Ale pamiętał, że internet jest tylko dodatkiem i ułatwieniem do naszego życia, a nie naszym życiem. Nie stawiajmy go na szczycie piramidy naszych wartości, bo nie po to go stworzyliśmy. On nam życia nie zastąpi.

Manifestująca 
Natalia








sobota, 7 stycznia 2017

Pieniądze szczęścia nie dają, czyli świat pochłonięty rzez konsumpcjonizm.

Całe życie uczą by nie być materialistą, nie podążać za pieniądzem, bo pieniądze to nie wszystko. Pieniądze szczęścia nie dają "Gdy będziesz miał ich więcej wcale nie będziesz szczęśliwszy"
Później naciskają byś rezygnował ze swoich marzeń na rzecz lepszej pracy i płacy. Powtarzają, że bez pieniędzy nic nie zrobisz. Musisz zdobyć zawód dobrze płatny, a nie wymarzony. Karzą Ci zostać lekarzem, mimo że całe życie chciałeś być mechanikiem. Karzą stawiać pieniądze ponad szczęście
Hipokryzja.
Tłumy powtarzają: "ile bym dał za wygraną w totka..." Co byś dał? Zdrowie? Miłość? Przyjaźń? Czy może życie? Wiem, wiem. Tłum by dał, bo czego się nie robi dla pieniędzy. Ludzie całe życie dążą do awansu, podwyżki, harują dzień i noc by mieć więcej pieniędzy. By później nie móc kupić za nie utraconego zdrowia i czasu, który upłynął.  Dąż człowieku do pieniędzy by później pokryć swoją trumnę złotem i zakryć Twoje nędzne życie, które właśnie zakończyłeś.

Całe życie zakazują mi być materialistą i myśleć o pieniądzach, a później tylko mówią "Ty nie zrozumiesz, masz to w dupie, bo nie musisz płacić rachunków". No faktycznie- nie rozumiem. Niejednolite nauczanie. 

Gdyby ktoś w tym momencie dał mi kartkę, bym napisała rozprawkę na temat 'czy pieniądze szczęścia nie dają', kartkę oddałabym pustą. Bo nie wiem nawet jakie stanowisko miałabym w tym wszystkim przyjąć, bo sama nie rozumiem w jaki sposób to działa. Bo odpowiedziałabym jednocześnie i tak, i nie. Nie jestem w stanie opowiedzieć się za jedną ze stron.

Pieniądze szczęścia nie dają. Bo. 
Bo nie kupisz za nie najważniejszych przymiotów. Nie kupisz miłości, ani przyjaźni, co najwyżej kupisz człowieka. Nie kupisz zdrowia, czasu, ani młodości, ewentualnie kupisz drogi krem na zmarszczki. Nie kupisz troski, bezpieczeństwa, czułości i zaufania. Gdy wybuchnie wojna, bogatszego wcale nie zaboli mniej kula karabinu. Wszyscy równo umrzemy.

Pieniądze dają szczęście. Bo.
(Przyznam, że ciężko był mi napisać powyższe zdanie, które fałszywe na pewno nie jest.)
Bo bez pieniędzy prędko wylądujemy na ulicy i umrzemy z głodu, bądź też zwykłej gorączki. Za pieniądze kupimy ubrania, dom, jedzenie. Zdrowia już nie, ale lekarstwa jak najbardziej, Chorują bogaci i biedni, ale to biedni umierają, bo nie stać ich na leczenie. 
Pieniądze mogą dać szczęście, gdy przeznaczysz je na cele charytatywne, na pomoc innym. Kiedy masz pieniądze, nie musisz martwić  się o przyszłość i starość. Mając pieniądze jesteś w stanie zapewnić sobie życie godne człowieka. A to już szczęście. wcale nie materialne.


Biorąc pod uwagę powyższe argumenty punkty pomiędzy 'tak' i 'nie' zerują się. Według mnie. Ale czy według świata? Świata, który już dawno został pochłonięty przez konsumpcjonizm? Świata w którym trzeba mieć, żeby być, a nie na odwrót. W którym "za darmo już dawno umarło".
Okazuje się, że obecnie pieniądze dają szczęście w 100%. Bo już nie liczy się miłość, szczerość, zaufanie czy troska. Bo każdy chce mieć wielką wille z lokajem i złotym kiblem, podjazd z marmuru i lambo na nim. Bo człowiekiem sukcesu jest nazywany ktoś kto ma miliony na koncie,a nie ten co założył rodzinę i uczy piątki swoich dzieci miłości, a nie materializmu. Nie da się ukryć, że bez pieniędzy stajesz się nikim. 
Współcześni ludzie szybko rozwiązali mój problem - czy należy podążać za marzeniami czy pieniędzmi. Sprawili, że marzeniem stały się pieniądze.
Sprawili, że życie stało się zależne od pieniędzy.

Skąd taka złość we mnie z tego powodu? Ano już tłumaczę. Stając niedawno na dworcu, czekając na nieszczęsny autobus najzwyczajniej w świecie, jak każdemu z nas - zachciało mi się siku. Żaden problem - mówię - w środku jest toaleta. Wchodzę niczym zwycięzca, a tu nagle z za  ściany wyłania się mała kobitka w podeszłym wieku krzycząc "dwa złote się należy za skorzystanie". Stoję lekko zaskoczona, szukam tego pieprzonego piniądza. Kurwa nie ma. 
W tym momencie wychodzę i trzaskam drzwiami. Nie dlatego, że się nie wysikałam. Dlatego, do cholery, iż doszło do tego, że już nawet za nasze naturalne potrzeby musimy płacić. 

Za niedługo wszystkim nam karzą płacić za tlen i słońce. Chyba nie będę zbytnio zaskoczona..
Ale wtedy będzie już za późno, a Ty zbankrutujesz i umrzesz, bo tym razem braknie ci pieniążków na tlen. Na coś co dla każdego powinno być za darmo.
Manifestuję człowieku, byś odkopał te prawdziwe wartości, nie wyrażone w złotówkach czy dolarach. Byś znalazł szczęście w uczuciach i ludziach, byś nie dążył do posiadania. 
Żebyśmy wszyscy byli, a nie mieli. Jak prawdziwi ludzie.

Chciałabym być kimś ze względu na to kim jestem i co robię, a nie ze względu na to co mam.

Manifestująca
Natalia





poniedziałek, 2 stycznia 2017

Nie przeklinaj

...bo damie nie wypada.

 Ale kto powiedział, że jestem damą?
Mówią, że rasa dżentelmenów wymarła. Spokojnie ludzie- damy również zniknęły.

Ale wracając do tematu.
Może spytam jak dziecko -  a dlaczego?
Tu pojawia się problem, wszyscy mogą powiedzieć że wulgaryzmy to brak kultury i przejaw braku słownictwa. Nie sztuką jest jednak, umieć powiedzieć, a potrafić uargumentować to co się powiedziało.
Nie chodzi mi tu o aplikowanie tych słów do każdego zdania, a o sporadyczne użycie. O wyrażenie swoich nagłych uczuć i emocji. Samej często zdarza mi się powiedzieć 'kurwa', bez względu gdzie jestem i co robię z powodu nagłego impulsu. Nie uważam, że pójdę za to do piekła. I pewnie mam racje.
Dość mam tekstów "bo to brzydko", "bo nie ładnie", "bo nie wypada", "bo nie kulturalnie". Jako niedoświadczony i nic niewiedzący nowicjusz tego świata nie wylewam tu moich ponadczasowych mądrości, bo takowych nie posiadam. Krzyczę tylko. Nawołuje do mądrych i uczonych, wszystko wiedzących i dorosłych. 16 lat czekam. Czekam bezskutecznie na odpowiedź mądrzejszą niż te powyższe, na odpowiedź godną przemyślenia. Czekam na wyjaśnienie, na prawdę. 
Jakim prawem nazwaliśmy przypadkowe słowa wulgarnymi, nie potrafiąc tego wyjaśnić?
Po przeczytaniu tego zapewne zostanę nazwana pseudodorosłym dzieckiem buntu. Proszę bardzo, nie bronię. Czekam jednak na ARGUMENT. sensowny, bez użycia "bo tak jest przyjęte". Na wyjaśnienie, bo jestem młoda i ciekawa. Miliony ludzi mówią, że nie wolno, ale tylko garstka wie czemu nie. Jeśli jest powód, chce być tą garstką, chce wiedzieć.
Chcę rozstrzygnąć czy to można, czy jednak nie.
Puki co, niech  wokół siebie słyszę pustych rozkazów "nie przeklinaj".
A Ty nie bądź tłumem i przyznaj sam sobie, że mówisz, że to złe, bo tak Ci kazano. Sam nie wiesz dlaczego.

Ten wpis wcale nie świadczy o braku mojej kultury czy wychowania.
Może co najwyżej świadczyć o braku mojej wiedzy,co jest bardzo prawdopodobne.
Czekam na odpowiedź, kurwa.

Manifestująca
Natalia