Miło mi się zrobiło,nie będę ukrywać.. w końcu ktoś nie mówi że jestem zbyt pyskata, mam niewyparzony język i zero wyczucia, a za to docenia moją szczerość.
Ale w zasadzie co to znaczy 'cięty język'? To że jest bezpośredni? Prawdziwy? Szczery? Mam rozumieć że to już coś nadzwyczajnego potrafić po prostu bez owijania w bawełnę powiedzieć co się myśli. Szczerość i prawda również stają się abstrakcją. A ludzie są zbyt tchórzliwi na bezpośredniość. Nic dziwnego. Każdy woli cudowny, wyimaginowany świat i siebie, bo prawda zbyt często bywa bolesna i nie taka jakiej oczekiwaliśmy.
Prawdy mnie nie uczono, prawdy mi nie pokazywano i nie mówiono, prawdy nie raz zabraniano mi mówić. Dziś doceniam ją bardziej, a kłamców prędko mieszam z błotem. Prawdy miałam za mało i dziś chce jej w największej możliwej dawce...całą. Żadną pół-prawdę czy gówno-prawdę...po prostu prawdę.
Choć by mnie mieli lać - nigdy nie zatajam swoich myśli, mówię co uważam i to właśnie jest szczerość. Nie udaje miłej, by złagodzić upadek po uderzeniu prawdy i to właśnie jest bezpośredniość.
Często to co myślę zostawiam dla siebie, bo wiem, że jeśli wygłoszę swe orędzie na dany temat niczego to nie zmieni i nikomu się nie przyda. Czasem trzeba wiedzieć czy warto strzępić języka. Jak to mówią "mowa jest srebrem, a milczenie złotem"- i wcale nie jest to kłamanie czy zatajanie prawdy. Tak, o tym należy również pamiętać. Ważna jest jedna rzecz - nie ma pytań, nie ma odpowiedzi.
Ale jeśli ktoś sam prosi o szczerość, zazwyczaj nie mam z tym problemu, nie owijam w tzw. bawełnę i walę prosto z mostu. Tak żeby było szybko, ale dotarło.
Czasem nie rozumiem ludzi, którzy wręcz wymagają ode mnie szczerości, a gdy już jestem szczera nagle rzucają w moją stronę bluzgami i pretensjami co ja w ogóle za fanaberje opowiadam. Czasem mam wrażenie, że kiedy ktoś prosi mnie o moje zdanie, wcale nie chce usłyszeć prawdy, a coś czego oczekuje. Bo kiedy wyrażę zdanie sprzeczne z jego wersją odpowiedzi, nagle następuje wielka obraza i oburzenie.
Tak, tak. Prawda boli. Sama przekonuję się o tym nie raz. Sama często mam problem z zaakceptowaniem prawdy którą usłyszałam, ale zawsze biorę ją pod uwagę, bo jeśli ktoś już mi to powiedział, to znak, że ma to jakąś wartość.
Jeśli wyrażam swoje zdanie, o które mnie prosiłeś. Możesz się z nim nie zgadzać, możesz uważać że jest głupie, że to nie prawda. Ale nie obrażaj się o to, o co sam się prosiłeś. Nikt nie mówił, że prawda zawsze jest miła, gładka i zadowalająca...
Mówiąc komuś coś nie miłego wcale nie mam na celu obrażania, czy mieszania z błotem, czy 'pociśnięcia'.
Mówię, byś po prostu wiedział, jaka jest moja postawa, mógł wziąć to pod uwagę i zobaczyć sytuację z innej perspektywy, byś wiedział że ktoś ma inne zdanie. Być może byś mógł się poprawić i zmienić to co do tej pory robiłeś źle.
Ale być może to mi należy coś wytłumaczyć, żebym ja też mogła stawać się z dnia na dzień lepsza.
Nie bójmy mówić sobie prawdy. Doceniam każdego kto mówi mi co myśli, nawet jeśli kręcę przy tym nosem. Mogę się nawet obrazić, ale na pewno nie przestanę Cię cenić za szczerość. Tego samego wymagam od innych.
Narzekamy na fałszywy świat, a sami go tworzymy unikając szczerości.
Manifestująca,
Natalia