"Rozbierz mnie słowo w słowo, a zobaczysz ile noszę milczenia" - M. Brucki
Tutaj ja, moja myśl i mój światopogląd. Mój kąt, w końcu tylko mój, bo nie nasz. Jeśli w takim świecie da się być jeszcze 'sobą', to właśnie tutaj znalazłeś- mnie, w oryginale.
Zapraszam

wtorek, 18 kwietnia 2017

lle waży szczęście?

Od jakiegoś czasu długa jazda autobusem stała się moją codziennością. Początkowo nieco mnie to przerażało.. no bo co zrobić z taką ilością nie wykorzystanego czasu?  Najgorsze co mogłabym zrobić - to go zmarnować.

W autobusie to właśnie ja jestem tą dziwną dziewczynką, która nikogo nie słucha, z nikim nie rozmawia, tylko  siedzi z nosem w książce i nie raz się do niej uśmiecha.
Więc wiemy już tyle - że w autobusie czytam.

Często spotyka mnie ta irytująca sytuacja,, w której to właśnie jestem w połowie rozdziału książki, a zza otwierających się już drzwi autobusu widać mój przystanek. No cóż. Można przeżyć. Doczytam w domu, nic się nie stało.

Ostatnio jednak wysiadając zobaczyłam że zostały 3 strony.. do końca książki. Bezsensem było by iść do domu, przeczytać te 3 strony i pokonywać dwa razy dłuższy dystans z powrotem do biblioteki.
Usiadłam spokojnie na przystanku, który w zasadzie znajduje się w 'centrum' wsi. Zaczęłam czytać. Po upływie kilku sekund na przystanku usiadła pewna staruszka. Z uśmiechem powiedziała dzień dobry. Również się uśmiechnęłam i odpowiedziałam. Czytałam dalej, kątem oka zauważyłam, że kobieta się mi przygląda. Mimo lekkiego speszenia, postanowiłam to zignorować. Zrozumiałam, że szuka sposobu jak do mnie zagaić. "Piękne masz portki, takie wiosenne"  - powiedziała. Podziękowałam. W końcu wszyscy uwielbiamy moje spodnie w kwiatki. Rozprawiała o nich jeszcze chwilę.
Na przystanek przyjechał autobus. Kobieta zdziwiona nie potrafiła zrozumieć dlaczego do niego nie wsiadam. Patrzyła na mnie pytającym wzrokiem. Widząc, że szuka jakiegokolwiek rozmówcy postanowiłam wyjaśnić, że siedzę tutaj tylko żeby doczytać książkę. Przysiadła się bliżej, spojrzała na książkę. W zapadłej ciszy kobieta zastanawiała się co teraz chce mi powiedzieć.
I właśnie wtedy staruszka poprosiła mnie o coś, czego bym się w życiu nie spodziewała. Poprosiła mnie, bym opowiedziała jej całą książkę, a później razem z nią przeczytała zakończenie, ponieważ już wieki nie czytała żadnej książki. Co prawda do zamknięcia biblioteki zostało 5 minut.. ale jakim człowiekiem bym była odmawiając tego? No właśnie.
Chwile mi zajęło zanim wszystkie informacje do mnie dotarły. Pani czekała w ciszy. Tak jak jej obiecałam, opowiedziałam całą historię i przeczytałam na głos ostatnie strony książki, nie zwracając uwagi na dziwiących się przechodniów.
Staruszka wyraziła zachwyt książką. Zwykłym, pospolitym romansidłem dla kobiet. Spojrzałam na kobietę- uroniła kilka łez. Może ze wzruszenia. Może ze smutku. A może ze szczęścia. Nie dane mi było wiedzieć. Wstała z ławki szeroko się uśmiechnęła, uściskała mnie i podziękowała jeszcze kilka razy.

Nie potrafiłam ukryć mojego zadziwienia całą zaszłą sytuacją. Skłoniła mnie do wielu przemyśleń.

Stawiamy sobie wysokie cele, chcemy dużo pieniędzy, sławy, sukcesów; zazwyczaj chcemy tego co odległe i ciężkie do zdobycia... nazywamy to naszym szczęściem.
A tutaj zjawia się starsza pani, dla której tak mała rzecz staje się tak wielkim szczęściem. Wielkim, bo dla niej, może ze względu na wiek staje się nie osiągalne. Staje się idealnym przykładem, by doceniać to małe piękno, małe szczęście, to które zazwyczaj trzymamy już w dłoni i nie potrafimy się tym cieszyć.
Doskonale pokazuje o jak niewiele ludzie nie raz proszą, jak niewiele chcą. A często i tak dla nas to za dużo. Zdaję sobie sprawę, że zanim się zgodziłam na jej prośbę zawahałam się, gdzieś tam w głębi szukałam wymówki, próbowałam się wymigać... a poprosiła tylko o przeczytanie kawałka książki.
Ludzie często chcą tego małego szczęścia, które z różnych przyczyn jest ciężko osiągalne.

Była to tylko jedna starsza pani. Incydent trwający może 20minut. Zwykły dzień. Mimo to został mi w sercu.
Piszę to tutaj, żeby każdy mógł nad tym pomyśleć.
Ile waży Twoje szczęście?
Bo może powinno ważyć tyle co nic. Tyle co uśmiech. Tyle co słowa. Tyle co gesty.
Może powinno ważyć mało, bo sekret od zawsze tkwi w cieszeniu się z drobnostek?
Jeśli podzielisz się swoim szczęściem z drugim człowiekiem, będzie ważyć mało, ale mimo to stanie się wielkie.
Może warto spojrzeć, na to co już mamy, na to co już dostaliśmy  na to czego jeszcze nie straciliśmy, na to czego często innym brakuje. Dostrzec, że szczęścia nie trzeba zdobywać, bo jakieś małe szczęście od zawsze jest gdzieś przy nas. Rozglądnąć się i pomóc tym, którzy samodzielnie nie mogą już cieszyć się z małych pięknych rzeczy.


Znajdź szczęście w tym co jest już przy Tobie
Zrozum piękno drobnostek
Doceń to co odkryłeś
I pomnażaj swoje małe wielkie szczęście.


manifestująca
Natalia








środa, 12 kwietnia 2017

Dom

W domu pierwszy raz usłyszałam 'kurwa'. 
W domu pierwszy raz 'kurwa' powiedziałam. 
W domu pierwszy raz zobaczyłam alkohol i  tam pierwszy raz go spróbowałam. (oh spokojnie, to nie rodzina alkoholików... chyba większość rodziców wypiła kiedyś piwo na oczach dziecka prawda?)
Tu krzyczano i płakano, tu i ja krzyczałam i płakałam. 
Tutaj zaczynałam ufać i zaufanie traciłam. 
Kochałam i sklejałam połamane serce.
Zawodziłam się, uciekałam. 
Nauczono mnie żyć. Nauczono mnie, że trzeba mieć tyłek ze stali, jeśli chce się żyć. 
Zrozumiałam, że trzeba sobie radzić samemu, bo żyjemy sami i umieramy sami. 
Zrozumiałam, że obietnice i oczekiwania nigdy nie dochodzą do skutku. Nie obiecuje się tylko przechodzi do czynów.
Nauczono mnie nie obiecywać i nie oczekiwać. 
Nauczono mnie oddawać za każdy cios ze zdwojoną siłą. 
Nauczono mnie mściwości i nienawiści.
Nauczono mnie rasizmu i nietolerancji względem wszystkich.
Tutaj przyzwyczaiłam się do samotności i strachu. 
Stałam się twarda i nieugięta. 
Uodporniłam się.
Wszystko to było potrzebne, bym w  tym miejscu odnalazłam swój odmienny światopogląd, swoje zdanie. Nauczyłam się stawiać i stałam się tym kim jestem w tym momencie, stałam się sobą. To wszystko było potrzebne.
Tutaj ciągle próbuję żyć, nie tylko by przeżyć.

Nikt nigdy nie pomógł mi odrobić zadania i nie przepytał przed sprawdzianem. 
Nikt nie przeczytał mi bajki na dobranoc i nie pomodlił się ze mną przed snem. 
Nikt nie wziął mnie do kościoła.
Nikt nie wziął mnie w góry.  
Nikt nie odpowiedział na moje pytania. 
Do tego wszystkiego doszłam ja, to ja kształtuje siebie.

Mimo tego wszystkiego jestem dobrym, mądrym i przyzwoitym człowiekiem.
Wiem, że wszystko wynosi się z domu. Ale to ty decydujesz czy chcesz to przy sobie zatrzymać czy nie.
Tylko Ty możesz mieć całkowity wpływ na to kim jesteś i co robisz w życiu. Nikt inny.
Wzorce, które ci pokazano nie muszą być Twoimi.
Masz wybór. Nie mów, że jesteś na to skazany. Że inaczej nie można. Że tak Cię nauczono.
Twoja decyzja. Nie szukaj wymówek.

Często w naszych domach coś jest nie tak. Popatrz na to z perspektywy, że to wszystko jest Ci po coś potrzebne. Byś nauczył się żyć w nieidealnym i niesprawiedliwym świecie. Byś był odporny na ból. Byś wyciągał wnioski i sam nie popełniał tych samych błędów.
Wszystko to po coś.  
Mi też to po coś.

manifestująca 
Natalia